mu ścieka spod hełmu poprzez skroń,<br>policzek, brodę, ale nie mam wątpliwości, że to Sasza. Ten sam szeroki<br>uśmiech, te same jasne oczy. Jakżebym Saszy nie poznał.<br> Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłem, że skończyła się druga wojna<br>światowa. Sekretarzowi głos zmiękł, przycichł, już nie poprawiał sobie<br>opadłych mu na czubek nosa okularów i nie podnosił już oczu na salę,<br>gdy przewracał kartkę. Wydawał się być i on sponiewierany tą wojną,<br>chociaż nie był żołnierzem, jak my z Saszą.<br> Znów odżyła we mnie nadzieja, że teraz na pewno skończy to zagajenie.<br>Bo jakkolwiek nie przewracałem już za nim kartek, to po