I gdy znów w któreś niedzielne<br>popołudnie, przeglądając te przepisy, coś przeczytała, a wujenka<br>Jadwinia znów obiecała, że upieczemy czy ugotujemy, przyjmowała to z<br>najlepszą wiarą, odkładając nawet ten przepis na wierzch, żeby nie<br>zapomnieć, że mają upiec czy ugotować.<br> Podejrzewałem, że tak naprawdę to chyba nieważne jest dla niej, czy<br>coś upieką, czy ugotują, i nie mogłem tego w żaden sposób zrozumieć. A<br>jeszcze wyróżniała matka wujenkę Jadwinię z całej rodziny jakąś<br>opiekuńczą wyrozumiałością i zawsze brała ją w obronę, zwłaszcza przed<br>wujenką Martą, która nie lubiła wujenki Jadwini. Także słyszałem, jak<br>nieraz chwaliła wujenkę Jadwinię, chociaż niepotrzebnie, przed wujkiem<br>Stefanem