czasem zdawało mi się, że tli się w niej jakaś mroczna, nie do końca ukierunkowana fascynacja, czasem roztapiało się to w chłodną<br> <page nr=190><br> obojętność. Wreszcie zdjął plecak z ramienia. Uśmiechnąłem się, odpowiedział uśmiechem, ale nie był to uśmiech porozumienia, nie, to tylko usta odpowiadały automatycznie na wyraz moich ust... "Nie wiem, czy coś z tego będzie, właśnie zdradzam po raz pierwszy mojego jedynego przyjaciela..." "To nieważne, czy wyjdzie..." "A co jest ważne?" - można teraz było zobaczyć i dotknąć jego członka w zmęczonym półwzwodzie... "Nie wiem, to, co się właśnie dzieje, jednorazowe, to, czego można dotknąć, co się widzi..." "Właśnie, właśnie..." - nie wiedziałem jeszcze