zimna, popychany długim kijem przeżywałem w miniaturze koszmar podobny chyba do szkoły kadetów. Zachłystując się wodą, wciąż z gęsią skórką na całym ciele, z sinymi ustami, opity chlorowaną wodą, atakowany wrzaskliwymi komendami odbijającymi się echem po całym obiekcie, przez cały rok przechodziłem straszne udręki, by dopiero w czasie wakacji docenić, czym jest radość swobodnego unoszenia się na wodzie.<br>Nie mogłem odmówić, gdy Małgosia poprosiła, żebym towarzyszył Frankowi na jego pierwszym basenie. Tym bardziej że Fra, którego nazywam swoją miniaturką, ma rzeczywiście wiele cech upodabniających go do mnie sprzed lat. Jest chudy, drobny i malutki, ma figlarny, zadarty lekko nosek i w ogóle