Na jego miejsce przyszedł rządzić wileńską diecezją samozwańczy ksiądz, "prałat od Murawjewa". Ostateczna decyzja, "rezolucja w konsystorzu" zapadła po myśli pani Elizy; umiała tę "ekscelencję" i jego podwładnych przeciągnąć na swoją stronę, prosząc, grożąc, a przede wszystkim przemawiając skutecznie do chciwych łap ogromnymi sumami.<br><br><tit>Papier w garści, ...złoty ptak - na dachu</><br><br>I wtedy to, gdy trzymała już w ręku urzędowy papier, upragnione świadectwo, wszystko zaczęło się odmieniać; a raczej odmienił się sam pan Zygmunt. Były zresztą już i przedtem niepokojące sygnały. Początkowo nie dostrzegała, że im bardziej zbliżał się finał pomyślnych pertraktacji z prałatem, tym rzadziej pan Zygmunt wspominał o małżeństwie