Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
ciągnący się od rzeki aż do otaczających Daborę lasów. Potem zaś zdeptana ziemia. Zwały trupów tam, gdzie zwarły się obie armie. Bystre ptasie źrenice nawet spod chmur odróżnić mogły martwych żołnierzy - barwne stroje rodowych, jednolite najemników i piechoty dymowej, nieliczne żółto-czarne trupy Szerszeni. Płynący na powietrznych prądach ptak ujrzałby dalej wzgórze, z którego nie tak dawno Biały Pazur dowodził wielotysięczną armią. Teraz zalegały je trupy czerwońców. Żaden z wojowników nie przeżył swego dowódcy, ci, którzy nie padli w walce, woleli popełnić samobójstwo niż pójść w niewolę.
Pas wydeptanej ziemi ciągnął się od wzgórza aż do granicy miasta. Tu leżało znacznie
ciągnący się od rzeki aż do otaczających Daborę lasów. Potem zaś zdeptana ziemia. Zwały trupów tam, gdzie zwarły się obie armie. Bystre ptasie źrenice nawet spod chmur odróżnić mogły martwych żołnierzy - barwne stroje rodowych, jednolite najemników i piechoty dymowej, nieliczne żółto-czarne trupy Szerszeni. Płynący na powietrznych prądach ptak ujrzałby dalej wzgórze, z którego nie tak dawno Biały Pazur dowodził wielotysięczną armią. Teraz zalegały je trupy czerwońców. Żaden z wojowników nie przeżył swego dowódcy, ci, którzy nie padli w walce, woleli popełnić samobójstwo niż pójść w niewolę.<br>Pas wydeptanej ziemi ciągnął się od wzgórza aż do granicy miasta. Tu leżało znacznie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego