Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 18
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
zatrzymaliśmy się odpocząć. Dzieliło nas od Szulakiewicza w powietrznej linii jakieś 80 metrów. O posiłku nie było mowy. O tem, żeby usiąść, nikt również nie myślał. Staliśmy tedy i stojąc spali. Klimek, wypocząwszy nieco, wzniósł się parę metrów na żeberko, pod którem staliśmy i rozejrzał się wkoło. Jeszcze podźwignął się dalej i stopniowo jął się wspinać żeberkiem do góry, w kierunku na prawo w skos od nas. Myśmy przez chwile jeszcze spali, poczem rzekłem do Zdyba.
- Pójdziemy
Jak automat ruszył się z miejsca i poszliśmy, we dwóch liną związani. Skierowałem się na lewo wskos pozostawiwszy przeciwległy kierunek Klimkowi. Doszliśmy do płytkiej
zatrzymaliśmy się odpocząć. Dzieliło nas od Szulakiewicza w powietrznej linii jakieś 80 metrów. O posiłku nie było mowy. O &lt;orig&gt;tem&lt;/&gt;, żeby usiąść, nikt również nie myślał. Staliśmy tedy i stojąc spali. &lt;gap&gt; Klimek, wypocząwszy nieco, wzniósł się parę metrów na żeberko, pod &lt;orig&gt;którem&lt;/&gt; staliśmy i rozejrzał się wkoło. Jeszcze podźwignął się dalej i stopniowo jął się wspinać żeberkiem do góry, w kierunku na prawo w skos od nas. Myśmy przez chwile jeszcze spali, &lt;orig&gt;poczem&lt;/&gt; rzekłem do Zdyba.<br>- Pójdziemy<br>Jak automat ruszył się z miejsca i poszliśmy, we dwóch liną związani. Skierowałem się na lewo &lt;orig&gt;wskos&lt;/&gt; pozostawiwszy przeciwległy kierunek Klimkowi. Doszliśmy do płytkiej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego