soczystego całusa. A tak stoję tu w mroku, zbolały, zrujnowany, wyobcowany... przegrany. Wygrałaś! Lecz cóż ci po tym?... Bywaj, Królowo Śniegu! Bywaj, La Belle Victoire!"<br>Ruszyłem wolnym krokiem wymarłym korytarzem i wróciłem do auli, gdzie kipiała zabawa, by dalej się obnosić ze swym piętnem odmieńca. W jednym z rogów, z daleka od "Skowyczących Panter", siedział, sam, Rożek Goltz - pochylony nad książką. Poczułem do niego sympatię i przysiadłem się doń.<br>- Co czytasz? - zagadnąłem.<br>- Wyspy fizyki - odrzekł unosząc głowę znad kartek. - Całkiem pouczające - dodał swym dziwnym stylem.<br>- Co to jest? - zapytałem. - Rzecz nie wygląda mi raczej na pracę naukową.<br>- Bo nie jest - odparł