Pomyślała i po cichu<br>Zdjęła kufry swe ze strychu,<br>Spakowała wszystkie stroje,<br>Ulubione szmatki swoje,<br>Rękawiczki purpurowe<br>I trzewiczki atłasowe.<br><br>A nazajutrz bardzo wcześnie,<br>Gdy dom tonął jeszcze we śnie,<br>Po cichutku się ubrała<br>I na dworzec pojechała.<br><br>W poczekalni pierwszej klasy<br>Pchła wyjęła swe zapasy,<br>Zjadła bułki ze dwa deka<br>I popiła szklanką mleka,<br>W kąt wtuliła się i czeka.<br>Poczekała do obiadu,<br>A pociągu ani śladu.<br><br>Tłum tymczasem ciągle wzrasta,<br>Nowi ludzie ciągną z miasta<br>Z walizkami, z tobołkami,<br>Z dziećmi, z psami, z kanarkami...<br>Och, jak tłoczno! Uf, jak ciasno!<br>Trudno znaleźć nogę własną,<br>A tu nowa fala