worki innych bumag i to wszystko, co od samego początku było niepotrzebne.<br> "Nie jest źle, nie jest źle" - podśpiewywałem pod wrzącym prysznicem w domu Wilsona, oddalając w nieskończoność marę japońskich cebrzyków kąpielowych, podczas gdy jego żona, rozmiarów superatomówki, preparowała frykasy, jakich nie sposób opisać. Pan domu, zmywszy z oblicza produkty destylacji ropy naftowej, siedział uśmiechnięty ze szklanką whisky w poobijanej garści, mając u stóp sporo przeróżnych czasopism żeglarskich. Idylla na całego.<br> Dawszy, co się należy ciału, dla ducha wyświetliliśmy mój film w skróconej telewizyjnej wersji Solo to Japan. Oglądany z perspektywy półrocznej wydawał mi się czymś niesłychanie odległym. Krystyna w lei