Typ tekstu: Książka
Autor: Sapkowski Andrzej
Tytuł: Wieża jaskółki
Rok: 2001
obyło się bez śniegu, bez kurniawy, za to mróz ścisnął jak kowal obcęgami. Aż zatrzeszczało. Ociekające wodą okapy dachów w ciągu jednej nocy wyszczerzyły się ostrymi zębami sopli, a zaskoczone kaczki o mało nie przymarzły do kaczych bajorek.
A jeziora Mil Trachta westchnęły i stanęły lodem.
Gosta odczekał jeszcze dzień, dla pewności, potem ściągnął ze strychu skrzynkę z rzemieniem do noszenia na ramieniu, w której miał rybackie przyrządy. Porządnie wypchał buty słomą, wdział kożuch, wziął piesznię, worek i pospieszył na jezioro.
Wiadomo, jak na okonia, to najlepiej na pierwszym lodzie.
Lód był mocny. Trochę się pod człowiekiem uginał, trochę trzeszczał, ale trzymał
obyło się bez śniegu, bez kurniawy, za to mróz ścisnął jak kowal obcęgami. Aż zatrzeszczało. Ociekające wodą okapy dachów w ciągu jednej nocy wyszczerzyły się ostrymi zębami sopli, a zaskoczone kaczki o mało nie przymarzły do kaczych bajorek.<br>A jeziora Mil Trachta westchnęły i stanęły lodem. <br>Gosta odczekał jeszcze dzień, dla pewności, potem ściągnął ze strychu skrzynkę z rzemieniem do noszenia na ramieniu, w której miał rybackie przyrządy. Porządnie wypchał buty słomą, wdział kożuch, wziął piesznię, worek i pospieszył na jezioro.<br>Wiadomo, jak na okonia, to najlepiej na pierwszym lodzie.<br>Lód był mocny. Trochę się pod człowiekiem uginał, trochę trzeszczał, ale trzymał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego