po raz drugi tego wieczoru. Jak się tak napatrzył w pękające szkło, to już mu było wszystko jedno, chuje <orig>muje</>, dzikie węże i Marlena Dietrich. Zasnął jak siedział przy puszcze śledzi w żółtym, gęstym <orig>oleum</>. <br>A Teresa była dalej uparta, już się w nic nie mieściła, i już ją wszystko dlatego też bolało od tuszy i razów. Ani wyjść na plażę, ani pokazać się w sklepie, ani włożyć wydekoltowaną sukienkę, ani w końcu się najeść raz na wszystkie czasy.<br>Wiedziała jednak, bo coś jej tak w środku mówiło, wewnętrzny głos, że kiedyś musi przejść na dietę. Tak, że się zbytnio nie