majaczył <br>zarys cienkiej kolumny wyrastającej wprost z podłoża. <br>Tylko ona mogła dać jakieś oparcie. W jej stronę <br>spróbował popełznąć Awaru. Unosił nogi, przebierał <br>nimi w miejscu, odpychał błoto dłońmi i coraz <br>jaśniej pojmował, że tym sposobem pogrąża się <br>tylko głębiej. Błoto pełzało po skórze, ucisk <br>na piersi zamienił się w dławiące objęcie. Myśli <br>kłębiły się w głowie Awaru: wołać o pomoc, <br>krzyczeć? Milczał i szarpał się rozpaczliwie, wiedząc, <br>że jest to najgorsze, co można uczynić.<br><br> Każde poruszenie rozlegało się tłustym <br>mlaśnięciem półpłynnej masy. Szamotał się, <br>tracił siły, pozbywał się resztek nadziei. Znieruchomiał <br>na koniec. Leżał na boku, już tylko głowę i