Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
spuszczają do grobu. Potem wszystko ucichło, ludzie odeszli i na pustym ciemnym cmentarzu został on sam, przyduszony twardą, wilgotną ziemią. Chwytał z trudem szeroko otwartymi ustami resztki powietrza, później zamykał i otwierał konwulsyjnie wyschnięte, bolące usta, w których już nic nie było, w których topniały ostatnie drobiny tlenu.
Kiedy bolesny, dławiący ciężar spadł na piersi i ścisnął je okropnym kurczem, Polek, oszalały ze strachu, zerwał się z łóżka jak tonący, który nagle wydostał się na powierzchnię wody, i krzyknął przeraźliwie, całą mocą płuc:
- Ratunku! Ratunku!
Nasłuchiwał, przyciskając skrajem kołdry gwałtownie bijące serce. Mokre zimno, niczym dotyk klamki, położyło się na czole
spuszczają do grobu. Potem wszystko ucichło, ludzie odeszli i na pustym ciemnym cmentarzu został on sam, przyduszony twardą, wilgotną ziemią. Chwytał z trudem szeroko otwartymi ustami resztki powietrza, później zamykał i otwierał konwulsyjnie wyschnięte, bolące usta, w których już nic nie było, w których topniały ostatnie drobiny tlenu.<br>Kiedy bolesny, dławiący ciężar spadł na piersi i ścisnął je okropnym kurczem, Polek, oszalały ze strachu, zerwał się z łóżka jak tonący, który nagle wydostał się na powierzchnię wody, i krzyknął przeraźliwie, całą mocą płuc:<br>- Ratunku! Ratunku!<br>Nasłuchiwał, przyciskając skrajem kołdry gwałtownie bijące serce. Mokre zimno, niczym dotyk klamki, położyło się na czole
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego