Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
powinien się odzywać. Że w ogóle nie powinno go tu być.
- Coś... coś się stało?
Bez pośpiechu, akcentując każdy ruch jak dobry mim, rzuciła mu w twarz to coś, co ściskała przy piersi. Nie miał problemów ze złapaniem nadpalonego pluszaka. Może misia, może pieska.
- Sześć lat - powiedziała gotującym się od dławionych emocji głosem. - Może siedem. - Popatrzyła na pokryte czerwienią palce. - Połówka kierownicy przebiła jej płuca. Chciałam jej to dać i... - Opuściła głowę.
- Przykro mi - wymamrotał.
Gdzieś z tyłu eksplodował bak z benzyną. Tłum gapiów zafalował.
- On... telefonował? Skąd wiedzieliście, że ten drugi most...?
- Zadzwonił. - Mówiła powoli, co nie dziwiło u kogoś
powinien się odzywać. Że w ogóle nie powinno go tu być.<br>- Coś... coś się stało?<br>Bez pośpiechu, akcentując każdy ruch jak dobry mim, rzuciła mu w twarz to coś, co ściskała przy piersi. Nie miał problemów ze złapaniem nadpalonego pluszaka. Może misia, może pieska.<br>- Sześć lat - powiedziała gotującym się od dławionych emocji głosem. - Może siedem. - Popatrzyła na pokryte czerwienią palce. - Połówka kierownicy przebiła jej płuca. Chciałam jej to dać i... - Opuściła głowę.<br>- Przykro mi - wymamrotał.<br>Gdzieś z tyłu eksplodował bak z benzyną. Tłum gapiów zafalował.<br>- On... telefonował? Skąd wiedzieliście, że ten drugi most...?<br>- Zadzwonił. - Mówiła powoli, co nie dziwiło u kogoś
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego