wytrzymała Mania. Położyła na ramieniu koleżanki grubą, czerwoną dłoń.<br> - Nie becz, wyjdziesz za mąż, dostaniesz męża, że hej. I będzie cię kochał, kochał, no, Marysia. Będziemy tańczyć na twoim weselu, dziewczyny! - Nagle roześmiała się. - Słuchajcie, ta świeca dla mnie! Bo jeśli wskaże inne imię niż Stefek, znaczy się, wszystkie wróżby do luftu! Przecież ja w drugi dzień świąt ślubuję! Mnie i tylko mnie należy się świeca. Dla pani Marty puścimy potem.<br> Rewelacją Mani zdziwiła się tylko Marta. Panny Kowalskie i Surmówna klasnęły w dłonie. Burakównie natychmiast obeschły oczy. Ni stąd, ni zowąd zdumienie Marty wprowadziło ją w doskonały humor. O niczym innym