Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
boży i chleb.
Podała mi pełny po brzegi kubek kawy z mlekiem.
I naraz stało się coś paskudnego.
Gwałtowny skręt nadgarstka, kawa chlusnęła, kubek wymknął się z palców, zawadził o koprak i głuchym rykoszetem rąbnął o ceglaną podłogę.
Stłukł się, bo był z fajansu.
Stałem zagryzając wargi.
Prawa ręka była do niczego.
Mateczka musiała to też zauważyć, bo nawet mnie nie ofuknęła.
Któryś z podwładnych Oberteufelführera - pierwszy raz na oczy go ujrzałem - podskoczył do mnie natychmiast, bo akurat pełnił tu służbę, i zamierzał poskromić we mnie furiata, który kubkami ciska, lecz Mateczka skutecznie wyperswadowała mu te zbożne zamiary.
0 tyle, o ile
boży i chleb.<br>Podała mi pełny po brzegi kubek kawy z mlekiem.<br>I naraz stało się coś paskudnego.<br>Gwałtowny skręt nadgarstka, kawa chlusnęła, kubek wymknął się z palców, zawadził o &lt;orig&gt;koprak&lt;/&gt; i głuchym rykoszetem rąbnął o ceglaną podłogę.<br>Stłukł się, bo był z fajansu.<br>Stałem zagryzając wargi.<br>Prawa ręka była do niczego.<br>Mateczka musiała to też zauważyć, bo nawet mnie nie ofuknęła.<br>Któryś z podwładnych Oberteufelführera - pierwszy raz na oczy go ujrzałem - podskoczył do mnie natychmiast, bo akurat pełnił tu służbę, i zamierzał poskromić we mnie furiata, który kubkami ciska, lecz Mateczka skutecznie wyperswadowała mu te zbożne zamiary.<br>0 tyle, o ile
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego