kupowali nową. Przyjemne takie ograniczenie. I to akwarium-wspomnienie wchłonęło go, nie bronił się, tak zasnął.<br>Zeszła na dół, ziewając. Przywitała go świeżym uśmiechem. Dniało.<br>- O jak dobrze, że już śniadanie, nic nie spałeś tej nocy? - zainteresowała się. Pochyliła głowę w stronę kuchni.<br>- Zaraz będzie, siadaj, proszę, proszę, gorące, pojemy do syta - jakby była niedziela, zachęcił uradowany.<br>- A co będziemy jeść? - przekrzywiła głowę, ciemne włosy odgarnęła znad czoła.<br>- Wspaniałe okupacyjne śniadanie, kartofle z butteryną, cebula i mleko od Konstantego - poczekał, aż usiadła. Parujące kartofle żółciły się w równiutkich plasterkach. Na brzeżkach tłusto lśniły apetyczne pomarańczowe obwódki. Doszedł do wprawy w wojennym kucharzeniu