Typ tekstu: Książka
Autor: Kostyrko Hanna
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1928
już stworzyć po raz drugi takiego dzieła.
I pogardliwie odwrócił się plecami do oszczercy. Patrzał w okno, za którym widniały kamieniczki przy Długim Targu i mewy latające nad Dworem Artusa i ceglaną Bramą Kog. Bielały na szarym, chmurnym niebie jak dziwaczne, wróżebne znaki.
- Patrz, sławetny mistrzu! - rzekł burmistrz. - Napatrz się do syta, albowiem po raz ostatni oglądasz dziś światło dnia.
Nie skończył jeszcze, gdy na kamiennej posadzce załomotały głuche kroki. Do izby wszedł gdański kat w czerwonym kapturze, wiodąc kilku swoich pachołków.
- Mistrzu małodobry, czyń swoją powinność! - rozkazał ojciec miasta.
Oprawcy podeszli do starca stojącego przy oknie, porwali go za ramiona i
już stworzyć po raz drugi takiego dzieła. <br>I pogardliwie odwrócił się plecami do oszczercy. Patrzał w okno, za którym widniały kamieniczki przy Długim Targu i mewy latające nad Dworem Artusa i ceglaną Bramą Kog. Bielały na szarym, chmurnym niebie jak dziwaczne, wróżebne znaki. <br>- Patrz, sławetny mistrzu! - rzekł burmistrz. - Napatrz się do syta, albowiem po raz ostatni oglądasz dziś światło dnia. <br>Nie skończył jeszcze, gdy na kamiennej posadzce załomotały głuche kroki. Do izby wszedł gdański kat w czerwonym kapturze, wiodąc kilku swoich pachołków. <br>- Mistrzu &lt;orig&gt;małodobry&lt;/&gt;, czyń swoją powinność! - rozkazał ojciec miasta.<br>Oprawcy podeszli do starca stojącego przy oknie, porwali go za ramiona i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego