Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Metropol
Nr: 02.22
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2001
na siebie w tramwaju, autobusie, w pracy, z chwilą, gdy w towarzystwie swego podopiecznego wychodzą na przechadzkę, ulegli totalnemu przeobrażeniu.
Okazało się, że szanują się nawzajem, są chętni do rozmowy, do udzielania porad, godzinami umieją rozmawiać o swych ulubieńcach i słuchać opowieści o psich sprawach. Objawiła się cała wyrozumiałość i dobra wola. A od takiej rozmowy już tylko jeden krok do ludzkich problemów: sąsiedzi, znani dotąd tylko z widzenia, nagle zyskali osobowość, nazwisko, cechy charakteru. Całą rzeszę ludzi natomiast, tych, z którymi nie zaprzyjaźniłam się do tego stopnia, identyfikowałam dzięki ich psom: to jest pan od Azora, pani od Krzesimira, a tamta
na siebie w tramwaju, autobusie, w pracy, z chwilą, gdy w towarzystwie swego podopiecznego wychodzą na przechadzkę, ulegli totalnemu przeobrażeniu.<br>Okazało się, że szanują się nawzajem, są chętni do rozmowy, do udzielania porad, godzinami umieją rozmawiać o swych ulubieńcach i słuchać opowieści o psich sprawach. Objawiła się cała wyrozumiałość i dobra wola. A od takiej rozmowy już tylko jeden krok do ludzkich problemów: sąsiedzi, znani dotąd tylko z widzenia, nagle zyskali osobowość, nazwisko, cechy charakteru. Całą rzeszę ludzi natomiast, tych, z którymi nie zaprzyjaźniłam się do tego stopnia, identyfikowałam dzięki ich psom: to jest pan od Azora, pani od Krzesimira, a tamta
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego