Typ tekstu: Książka
Autor: Mach Wilhelm
Tytuł: Góry nad Czarnym Morzem
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1961
Dziadzia i do Smoka, towarzyszy wspólnego planu, towarzyszy mojego kaprysu (i podstępu), półtowarzyszy mojegouporu (gdy przeszkody zbyt ciężkie, by im sprostała bezinteresowność, pozbawiły mój kaprys dalszego współudziału Dziadzia i Smoka, kaprys dzielony we trzech zamienił się w upór samotny).
Półtorej doby wcześniej, rano: ich wzmożone, choć taktownie powściągliwe perswazje.
Ich dobra wola: oni dwaj i warszawa Smoka powiozą mnie, owszem, z bazy noclegowej w miasteczku w kierunku tego Nie-Wiadomo-Gdzie - i już ja sam zobaczę, sam się przekonam, że "warszawą" takiej dziczy, takiego odludzia nie przebijesz i że rozmyte, zamulone świeżą ulewą bezdroża narzucają jedno jedyne przystojne rozwiązanie: rezygnację.
Ich dyskretne
Dziadzia i do Smoka, towarzyszy wspólnego planu, towarzyszy mojego kaprysu (i podstępu), półtowarzyszy mojegouporu (gdy przeszkody zbyt ciężkie, by im sprostała bezinteresowność, pozbawiły mój kaprys dalszego współudziału Dziadzia i Smoka, kaprys dzielony we trzech zamienił się w upór samotny).<br>Półtorej doby wcześniej, rano: ich wzmożone, choć taktownie powściągliwe perswazje.<br>Ich dobra wola: oni dwaj i warszawa Smoka powiozą mnie, owszem, z bazy noclegowej w miasteczku w kierunku tego Nie-Wiadomo-Gdzie - i już ja sam zobaczę, sam się przekonam, że "warszawą" takiej dziczy, takiego odludzia nie przebijesz i że rozmyte, zamulone świeżą ulewą bezdroża narzucają jedno jedyne przystojne rozwiązanie: rezygnację.<br>Ich dyskretne
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego