widać miasteczko<br>uprzemysłowione -<br><br>a wrony, jak to wrony,<br>patrzą okiem szalonym,<br>wrona na wronę.<br><br>Gdyby je zmienić w nuty,<br>dźwięczałyby dopóty,<br>dopóki strun choć czworo -<br><br>a tak, na wronią chwałę,<br>siedzą czarne, zdrętwiałe<br>in saecula saeculorum.<br><br>Nocne niebo już kwitnie,<br>wszystko świeci błękitnie:<br>noc, wiatr, wronie ogony;<br><br>zaśnij, strumieniu wąski -<br>dobrej nocy, gałązki,<br>dobranoc wrony.<br><br>1952</><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>BALLADA <br>O TRZĘSĄCYCH SIĘ PORTKACH</><br><br>Posłuchajcie, o dziatki,<br>bardzo ślicznej balladki:<br><br>Był sobie pewien pan,<br>na twarzy kwaśny i wklęsły,<br>miał portek z piętnaście par<br>(a może szesnaście)<br>i wszystkie mu się trzęsły;<br><br>włoży szare: jak w febrze;<br>włoży granatowe: też;<br>od ślubu: jeszcze lepsze!<br>marengo