zapaliła lampę. Drżąc z zimna, nałożyła na piżamę spodnie i sweter, a na bose nogi - ciepłe babcine kapcie. I wydostała z szuflady komódki album z fotografiami.<br>Raz jeszcze, powoli, uważnie, oglądała nieliczne zdjęcia. Spojrzała w oczy babci - tej młodziutkiej, z marynarskim kołnierzem - i zobaczyła w nich tę samą, mądrą i dobrotliwą, pełną humoru i ciepła dojrzałość, którą widziała teraz.<br>Najdłużej zatrzymała się nad fotografią małego Eugeniusza. Wpatrywała się w nią bez końca. Biedny, biedny mały chłopiec. Wyrośnie na biednego, dużego, niedorosłego człowieka.<br><br><page nr=156> <br>Wciąż mu się przyglądała, miała nadzieję, że coś znajdzie, coś odkryje - jakiś trop, jakiś ślad. Ale nie znalazła nic