to my zostaniemy zdradzeni: że świat sprowadzi nas na manowce, wywiedzie w pole, że stracimy czujność. Śmierć w jednym z wierszy Białoszewskiego to taki niespodziany element zwyczajnej krzątaniny, wyobcowana codzienność; głupi żart; podstęp:<br><gap><br><br>7.<br>Ale póki ruch trwa, póki możemy przekomarzać się ze światem, wchodzić w konflikty, doznawać urazów, jest dobrze, jest swojsko, żyje się, mieszka się, się pisze. Gorzej gdy:<br><gap><br>Istotę projektu egzystencjalnego nakreślonego przez Białoszewskiego widziałabym zatem nie w upojeniu ruchem, nie w wielości odbieranych fantazmatów, ale w próbie stabilizacji tych rozedrganych relacji, w próbie negocjowania z rzeczywistością pola wspólnego, pola, którego zmienność nie zagrażałaby istnieniu: w wyrywaniu rzeczywistości ("rzeczywistochy