Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
ślepie, jaki on wymęczony i pełen przykrych przeżyć. Otworzył i zamknął. Nie chciało mu się mleka. Sen ważniejszy od jedzenia. Poszedł pod kuchnię do koszyczka, odzyskać siły i nadszarpniętą godność. Jassmont napalił w centralnym. Szczęśliwie rury nie całkiem wystygły. Tak, to dom solidnie zbudowany, na właściwą miarę, na ostre zimy docieplony należycie. Tu nie było tanich oszczędności. Dużo przetrzyma, ale czy tę zimę? Jassmont ogrzewał dłonie, patrzył w szparę drzwiczek, na purpurowy ogień. Doskonała instalacja, z ulgą i satysfakcją usłyszał, jak sucho stukają pracujące rury, jak piec się nadyma, dom zaczyna żyć.
Przed południem Jassmont natknął się, właśnie natknął się, wracając
ślepie, jaki on wymęczony i pełen przykrych przeżyć. Otworzył i zamknął. Nie chciało mu się mleka. Sen ważniejszy od jedzenia. Poszedł pod kuchnię do koszyczka, odzyskać siły i nadszarpniętą godność. Jassmont napalił w centralnym. Szczęśliwie rury nie całkiem wystygły. Tak, to dom solidnie zbudowany, na właściwą miarę, na ostre zimy docieplony należycie. Tu nie było tanich oszczędności. Dużo przetrzyma, ale czy tę zimę? Jassmont ogrzewał dłonie, patrzył w szparę drzwiczek, na purpurowy ogień. Doskonała instalacja, z ulgą i satysfakcją usłyszał, jak sucho stukają pracujące rury, jak piec się nadyma, dom zaczyna żyć. <br>Przed południem Jassmont natknął się, właśnie natknął się, wracając
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego