nie widział. Ale wiedział, że tam były. <br>Słyszał głos, podniesiony i gromki, ale niewyraźny, tłumiony i rwany trzmielim buczeniem tłumu. Z trudem rozpoznawał słowa. <br>- Zbrodnie przeciwko ładowi społecznemu wymierzone... Errores Hussitarum... Fides haeretica... Bluźnierstwo i świętokradztwo... Crimen... W śledztwie udowodnione... <br>- Zdaje się - powiedział stojący w strzemionach Urban Horn - że zaraz dokona się tu naoczne podsumowanie naszej podróżnej dysputy. <br>- Na to patrzy - przełknął ślinę Reynevan. - Hej, ludzie! Kogóż to tracić będą? <br>- Haratyków - wyjaśnił, odwracając się, mężczyzna o wyglądzie żebraka. - Złapali haratyków. Powiadają, husów czy jakoś tak... <br>- Nie husów, jeno husonów - poprawił drugi, podobnie obdarty, z identycznym polskim akcentem. - Palić ich będą za świętokradztwo