ponagleniach i solennych obietnicach, że już jedzie do mnie ekipa, zjawił się samotny młodzieniec, wyraźnie poirytowany faktem, że musi się fatygować właśnie do mnie. Obejrzał miejsce pracy, podrapał się z frasunkiem po głowie, zadzwonił gdzieś przez komórkę, po czym oświadczył, że potrzebuje "boscha". Był szczerze zdumiony, że nie mam w domu takiego narzędzia. Oświadczył, że musi przywieźć sprzęt z firmy. Wrócił dopiero nazajutrz, ale i tak musiałem pożyczać mu własne drobne narzędzia. Pani Maria trwający prawie dwa lata remont rodzinnego domu przepłaciła rozstrojem zdrowia. - Najgorsza w tym wszystkim jest niesłowność tych fachowców. Nie potrafią odmówić, przyjmują każde zlecenie, wiedząc, że w