tego uczucia stała się moja najlepsza przyjaciółka, której życie przypominało tandetny film z happy endem. Początkowo przypatrywałam się jej sukcesom z boku, starając się walczyć z wszechogarniającą zawiścią, pomieszaną jednak z uznaniem. Kiedy dotarło do mnie, że nie potrafię cieszyć się z sukcesu kogoś mi bliskiego, co gorsza, zaczyna on dopiekać mi do żywego, rzuciłam sobie wyzwanie: chcę być taka jak ona, chcę tego, co ona. Albo nawet więcej. Udało się. Ale cena, jaką za to zapłaciłam, była wysoka - już się nie przyjaźnimy - opowiada 27-letnia Monika, właścicielka niewielkiej agencji reklamowej. Nie chce podać swojego nazwiska. <br>- Jestem bardzo dumna z tego