Juliusz Heinzel zaczynał interes w Łodzi, miał 105 rubli, gdy umierał, zostawił blisko 6 mln. Jego syn jeszcze powiększył fortunę. Był czas, kiedy Heinzlowie należeli do najpotężniejszych fabrykanckich rodów (trafili na karty "Ziemi obiecanej" Reymonta). Dziś troje prawnuków Juliusza toczy spór o spadek. Anna była okulistką, Roman elektrykiem. Najmłodszy Seweryn dopracowuje się emerytury w hucie. Z czasów, gdy nazywali się Heinzel von Hohenfels, zostało im niewiele: wspomnienia z pałacu, kilka kieliszków z zastawy, łyżeczka z monogramem, rodowy sygnet. Ale niewykluczone, że los wróci im znacznie więcej: parcele, kamienice, być może nawet dzisiejszy łódzki ratusz. <br><br><tit>Juliusz</><br><br>105 rubli Juliusz odziedziczył po ojcu