na nich z podziwem, a również z odrobiną zazdrości: ze swoją drobną ułomnością, z tą pulchną dziewczęcą tylcią, z szerokimi biodrami i kołyszącym się chodem (mógłbym teraz po wielu dniach żeglugi powiedzieć: marynarskim), jakże mi się z nimi równać, ale kochałem ich i życzyłem im jak najlepiej, a poza tym doskonale wiedziałem, że i oni mnie kochają i dobrze mi życzą, i podziwiają, a i troszeczkę mi zazdroszczą,<br>i odwróciłem od nich na chwilę wzrok i popatrzyłem na siedzących przy sąsiednich stolikach żołnierzy z naszywkami "Palestine Police" na rękawach bluz; i oni nie gardzili owsianką, a potem smarowali grubo margaryną wielkie