w "Monopolu". Trzech mężczyzn, dwie kobiety. Jedna z nich, młoda, platynowa blondynka o cieniutkich brwiach i do góry zawiniętych rzęsach amerykańskiej aktorki, w futrze z popielic narzuconym na nagie ramiona, klasnęła w dłonie:<br> - Widzicie, nie mówiłam? Nikogo nie ma, zupełnie pusto. I jak przyjemnie. Chodźcie! Panie mecenasie, tu nam będzie doskonale. Po chwili całe towarzystwo otoczyło bufet i poczęło się usadawiać na wysokich stołkach. Mecenas Krajewski usiadł przy platynowej blondynce. Pochyliwszy gruby, czerwony kark szeptał jej coś do ucha. Słuchała z roztargnieniem i w pewnej chwili obejrzała się za młodym, przystojnym brunetem, który stał przy drugim końcu bufetu.<br>- Panie doktorze, tu