Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
swych wizytatorów przez pokład. Piekielna męka. Sam bom trzymany nad głową - cztery metry rury na wietrze wystarcza, by się wszystkiego odechciało. Tnę i spadam. Spadam i tnę.
Przeciąłem wreszcie i pędzę do końca liny związanej via bambus i superhak z końcówką fału. Zaczynam obracać to całe piekło, siedząc na dziobie dosłownie po pas w wodzie. Co mi tam, jeszcze kilka minut i ściągnę drania na dół. Jeszcze kilkanaście i zmienię od dziesięciu dni mokre spodnie, w których sypiam.
Okręcam raz - w porządku. Drugi w porządku, ale idzie coraz trudniej. Bambus przeważa i superhak trzyma ledwo, ledwo. Mam jeszcze osiem obrotów. Za
swych wizytatorów przez pokład. Piekielna męka. Sam bom trzymany nad głową - cztery metry rury na wietrze wystarcza, by się wszystkiego odechciało. Tnę i spadam. Spadam i tnę.<br> Przeciąłem wreszcie i pędzę do końca liny związanej via bambus i superhak z końcówką fału. Zaczynam obracać to całe piekło, siedząc na dziobie dosłownie po pas w wodzie. Co mi tam, jeszcze kilka minut i ściągnę drania na dół. Jeszcze kilkanaście i zmienię od dziesięciu dni mokre spodnie, w których sypiam.<br> Okręcam raz - w porządku. Drugi w porządku, ale idzie coraz trudniej. Bambus przeważa i superhak trzyma ledwo, ledwo. Mam jeszcze osiem obrotów. Za
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego