Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Matka z emocji dostała migreny i po obiedzie położyła się do łóżka, a ojciec z Piotrowskim poszli do Jurczenki, żeby zawiadomić go o przeniesieniu.

Wieczorem odbyło się u nas coś w rodzaju pożegnalnej kolacji. Stiebłow zachorował i nie mógł przyjść. Za to Jurczenko nie tracił humoru, dowcipkował i rozśmieszał wszystkich, cieszył się, że Sierioża będzie mógł chodzić do porządnej szkoły, zapraszał obecnych na bliny do Witebska.

- Wiadomo przecież - wołał. - Nasza "matuszka-Rassieja" słynie z tulskich samowarów, nieżyńskich ogórków i witebskich blinów! Przyjeżdżajcie! Kawioru też nie pożałuję!

Matce przeszła migrena, była w dobrym usposobieniu i na prośbę Jurczenki
Matka z emocji dostała migreny i po obiedzie położyła się do łóżka, a ojciec z Piotrowskim poszli do Jurczenki, żeby zawiadomić go o przeniesieniu.<br><br>Wieczorem odbyło się u nas coś w rodzaju pożegnalnej kolacji. Stiebłow zachorował i nie mógł przyjść. Za to Jurczenko nie tracił humoru, dowcipkował i rozśmieszał wszystkich, cieszył się, że Sierioża będzie mógł chodzić do porządnej szkoły, zapraszał obecnych na bliny do Witebska.<br><br>- Wiadomo przecież - wołał. - Nasza "matuszka-Rassieja" słynie z tulskich samowarów, nieżyńskich ogórków i witebskich blinów! Przyjeżdżajcie! Kawioru też nie pożałuję!<br><br>Matce przeszła migrena, była w dobrym usposobieniu i na prośbę Jurczenki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego