ze śmiechem powiedziała to, zadyszała się, po chwili dodała: <br>- Ty nie myśl... Ta Kwiatkowska. Teraz ja wszystko rozumiem. <br>Dzwonek szalał, Sabina szła z kuchni, słychać było, jak dudni stopami przez jadalnię. Adam - osłupiały - zapomniał o świecie. Róża popchnęła go łagodnie. <br>- Idźże, idź - dzwonią. <br>Tymczasem u drzwi wejściowych powstał harmider. Sabina - dowcipkując - zgrzytała zamkiem, jakąś paczkę ciśnięto o ziemię, czyjeś buty głośno tupały po słomiance. Adam rozjaśnił się. <br>- To Zbyszek - a Róża spochmurniała. <br>- Nie trzeba jego tu, niech idzie do swego pokoju. <br>Ale Zbyszek już wkraczał do salonu. Rzucił okiem na babkę, na dziadka i zatrzymał się niepewny. Babki nie lubił, ile