zachwiał, potem łbem budę; zamroczyło go chyba, <br>bo zatoczył się, przewrócił miskę, trzasnął <br>z całej siły w drzwi chlewu. Wieprzki podniosły alarm, <br>natychmiast przyłączyły się do jazgotu kury. Adam <br>spojrzał z przestrachem w dalekie okna domu. Drzemały <br>spokojnie w słońcu, białe w zasłonkach i szklanym <br>blasku.<br>Pies skręcił z ogrodowej dróżki, pognał na ganek; <br>za oknami podniósł się krzyk - głośna zapowiedź <br>klęski.<br>Bo to była klęska. Tak dotkliwa, że Adam blednie <br>na wspomnienie, zaciska ręce w pięści i takie roztrzęsione, <br>choć niby gotowe do zadania ciosu, wtłacza w kieszenie spodni.<br>Schowany w krzakach, oszołomiony i nic jeszcze nie rozumiejący, <br>widział ich