nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłoby zdarzyć się coś więcej. Ale właściwie dlaczego nie? Gdzie jest ta granica, poza którą należałoby przyznać, że ich stosunki przestały być niewinne? Czy przekroczyli ją, całując się? I co takiego Marek mógł o niej opowiadać? Chwalił się, zwierzał, pytał o radę tego łysego dryblasa? Jak mógł wystawić na widok publiczny to, co było między nimi i co, jej zdaniem, nie mieściło się w żadnych znanych jej regułach gry i dla czego nie było odpowiednich słów w żadnym ze znanych jej języków? Nawet jeśli była to publiczność niewielka i, musiała przyznać, sympatyczna. Czy mówił o