dwu kapitanów.<br> Nie, nie ogarnęła mnie megalomania. Nie wywyższam się, po prostu kapitan żeglugi wielkiej pan Mirosław Stankiewicz, dowódca "Ocioszyńskiego", zaprosiwszy mnie do swego salonu w mgnieniu oka zamienił się w kapitana żeglugi jachtowej, opowiadając o swych fascynujących przygodach.<br> Potem zwiedzam statek. Najdłużej zatrzymujemy się na mostku, gdzie kapitan z dumą pokazuje wszystkie nawigacyjne wspaniałości, fachowo objaśniając te, których obsługa nie jest mi znana. Widać, że jest w swoim żywiole, co chwila rzuca czujnym okiem na odbywający się przeładunek: kontenery, szybkość eksploatacyjna, rentowność linii. Fachowiec najwyższej klasy.<br> Gdy oglądając radar, pytam o istotną dla mnie sprawę: radar a obserwacja widnokręgu nocą