na gitarze, fantastyczna znajomość języków obcych, błyskotliwy doktorat, teraz habilitacja, już niedługo, panie profesorze, właśnie kończę ostatnie obliczenia, co słychać, panie kolego?, dotarły do mnie wieści, że w końcu zrezygnował pan ze stanu kawalerskiego, pewnie wszystkie panienki w zakładzie nad tym boleją, wspaniale, panie profesorze, nie ma to jak dobra dupa na miejscu, nie trzeba jej podchodzić, zdobywać, po prostu jest i czeka, nie dając człowiekowi żadnego wyboru, telefon w końcu przestaje dzwonić, znowu oddycha z ulgą, choć jednocześnie z poczuciem, że znów nie wykorzysta jakiejś możliwości, zaprzepaści kolejną szansę, szansę na co? Pewnie i tak nie miał żadnej szansy, pewnie