do męża, który od jakiegoś czasu wzdychał boleściwie. - Nie ma co wzdychać. Adamie, zrozum, że ja nie oskarżam ciebie, ja tłumaczę się przed tobą, przed synem... I przed synową - dodała po chwili z wysiłkiem. - Więc owszem, on bardzo dziękował. Zaraz zabrał się te gamasze nakładać! I takie tam jak zwykle dusery, i rączki całuje. Ale zapytać się, zapytać: "Co z tobą? Pokaż się, kobieto, ty jesteś inna, nowa! Jakaż to tajemnica, jakie czarodziejstwo przemieniło ciebie w człowieka?" Nie, on wszystko po dawnemu. Przemierza, zachwyca się, dziękuje. Jak gdyby to naturalne było! Jak gdyby to nic, nic wcale nie miało oznaczać! Drodzy