drodze daje mi zadanie: "Przez prowokację komunistyczną rozbity został lokal zawierający niesłychanie ważne archiwum. Idziecie jako ochrona, żeby zabrać najważniejsze dokumenty, które były ukryte tak, że tamci do nich nie dotarli..."<br>- "Tamci" to my, bracie - jęknął nagle. - Na Marszałkowskiej, bracie, oddaje mnie Junosza jakiemuś... kulawy z laską... i piechotką, spacerkiem, dymamy... Dymamy... - powtórzył Zygmunt, jakby się bał iść dalej we wspomnieniach - na Poznańską...<br>Jerzy uczuł, że dłonie ma mokre od potu. - No? - wyszeptał nareszcie.<br>- No! To ja będę pytał ciebie, bracie, ciebie! - Nagle Zygmunt się uspokoił. - Zameldowałem. Wyewakuowałem stamtąd, co było, wiesz, a potem zameldowałem.<br>- Co?<br>- Zameldowałem Junoszy.<br>- Jak to? Jak