Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Baśnie i poematy
Lata powstania: 1945-1948
i różaną,
Wypucował, jak należy,
I każdemu strój dał świeży.

Gdy wrócili na pokoje,
Krzyknął Król: "O zakład stoję,
Że w Warszawie, w całym świecie
Chwatów takich nie znajdziecie!"

W rzeczy samej, golibroda
Ubrał ich, jak każe moda,
A że przy tym krew nie woda,
Zajaśniała ich uroda
I zabłysła dziarskość młoda.
Cóż to byli za junacy!
Tacy właśnie są Polacy,
Takich tylko wyszorować
I już ich do ślubu prowadź!

Każdy skłonił się przed Królem,
Każdy pannie swojej czule
Ucałował dwa paluszki,
Dwa różowe ich koniuszki.

Starościna stała w pąsach,
A Starosta szarpał wąsa,
Po czym z każdym przyszłym zięciem
Ucałował
i różaną,<br>Wypucował, jak należy,<br>I każdemu strój dał świeży.<br><br>Gdy wrócili na pokoje,<br>Krzyknął Król: "O zakład stoję,<br>Że w Warszawie, w całym świecie<br>Chwatów takich nie znajdziecie!"<br><br>W rzeczy samej, golibroda<br>Ubrał ich, jak każe moda,<br>A że przy tym krew nie woda,<br>Zajaśniała ich uroda<br>I zabłysła dziarskość młoda.<br>Cóż to byli za junacy!<br>Tacy właśnie są Polacy,<br>Takich tylko wyszorować<br>I już ich do ślubu prowadź!<br><br>Każdy skłonił się przed Królem,<br>Każdy pannie swojej czule<br>Ucałował dwa paluszki,<br>Dwa różowe ich koniuszki.<br><br>Starościna stała w pąsach,<br>A Starosta szarpał wąsa,<br>Po czym z każdym przyszłym zięciem<br>Ucałował
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego