i różaną,<br>Wypucował, jak należy,<br>I każdemu strój dał świeży.<br><br>Gdy wrócili na pokoje,<br>Krzyknął Król: "O zakład stoję,<br>Że w Warszawie, w całym świecie<br>Chwatów takich nie znajdziecie!"<br><br>W rzeczy samej, golibroda<br>Ubrał ich, jak każe moda,<br>A że przy tym krew nie woda,<br>Zajaśniała ich uroda<br>I zabłysła dziarskość młoda.<br>Cóż to byli za junacy!<br>Tacy właśnie są Polacy,<br>Takich tylko wyszorować<br>I już ich do ślubu prowadź!<br><br>Każdy skłonił się przed Królem,<br>Każdy pannie swojej czule<br>Ucałował dwa paluszki,<br>Dwa różowe ich koniuszki.<br><br>Starościna stała w pąsach,<br>A Starosta szarpał wąsa,<br>Po czym z każdym przyszłym zięciem<br>Ucałował