już z jednego tylko miejsca. Psy wyraźnie osaczyły pojedynczą sztukę, która zaraz ruszy na linię myśliwych. Nagle łajanie gończych ucichło, jak nożem uciął. Cisza, Potem kroki ludzi. Spośród naganiaczy wychodzi gajowy Ogórek.<br>- Co te twoje psy, powariowały? - gniewa się wuj. - A dlaczego? - otwiera szeroko oczy Ogórek.<br>- Dały łaj, jakby miały dzika, i co? - Ano miały.<br>- Gdzie, gdzie, którędy poszedł z miotu? - gorączkują się myśliwi.<br>- A czemu miał pójść? Leży tam ano... - Ogórek wkładał do pochwy swój bagnet.<br>Tak więc, rzuciwszy zgorszone słowa: "na dużym polowaniu", Olo poczuł się nijako, że wspomina znów, z dziedzicowskimi fumami, dawne, przekreślone czasy.<br>- A na dużym