i żyłowate, oślizgłe i zaschnięte, leżały na powalanym krwią blacie stołu - jakiś parobek brał to łapami i wpychał w gardziel maszyny, z której poprzez otwory wytryskiwały grube czerwone nitki siekaniny. Romek dowiedział się, że z tego będą zrazy dla gości i tzw. "grzmoty" dla personelu. Stały tam również naczynia o dziwacznych formach, pełne tłuszczów i sosów w stanie płynnym, półstałym lub zupełnie zastygłym; co chwila do tych naczyń podchodzili kucharze i czerpali z nich łyżkami lub po prostu dłońmi.<br>Przed południem, zawsze o tej samej godzinie, zaczynał się "podworzec" - zarzynanie drobiu, obieranie śledzi, patroszenie zajęcy, przy tym kiszona kapusta, ziemniaki, lód