świt.<br>* * *<br>Następnego dnia Zygmunt obudził się około południa. Północne odeszły, lecz słońca nie było widać. Przez okno wlewała się szara poświata, a to, co wisiało nad ziemią, bardziej przypominało popielatą wykładzinę niż chmury. Zygmuntowa niebologia nie znała jeszcze takiego przypadku. Ani południowe, ani północne, ani zachodnie, ani wschodnie, nawet nie eklektyczne - sztuczne przykrycie, pod którym oddychało się ciężko, pot zalewał ciało, w przestrzeni między ziemią a tą wykładziną człowiek poruszał się jak w tunelu albo piwnicznym korytarzu.<br>Ku niemiłemu zaskoczeniu Zygmunta w życiu dzielnicy dokonały się nieodwracalne zmiany. Pierwsze, co rzucało się w oczy, to mnóstwo ludzi, przeważnie kobiet, z telefonami