Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
jego kolanach, żeby sięgnąć do klamki.
- Pojedźmy razem do tego adwokata - zaproponował przymilnie. Już się mnie nie bał, rozumiał mój plan. - Pogadajmy. Inaczej nie wygrzebiesz się z tego zamachu.
- A ty z próby zabójstwa.
- Nie było żadnej próby.
- Wrak ściągnie policja. Będzie można sprawdzić, czy ktoś majstrował przy przewodach, zamówić ekspertyzę.
- Nic nie wykaże. Ten trup jest cały przerdzewiały.

Zastanowiłem się.
- Fakt. Ale porwania też nie było. Pan Wójcik przewrócił się nieszczęśliwie, nie mógł prowadzić, więc go podwiozłem do pracy. Opla znajdą przy Pałacu Mostowskich. Kluczyki pod dywanikiem. Tak jak mnie prosił właściciel.
- Czyli jak mówiłem: mamy remis. Więc po co
jego kolanach, żeby sięgnąć do klamki. <br>- Pojedźmy razem do tego adwokata - zaproponował przymilnie. Już się mnie nie bał, rozumiał mój plan. - Pogadajmy. Inaczej nie wygrzebiesz się z tego zamachu. <br>- A ty z próby zabójstwa.<br>- Nie było żadnej próby. <br>- Wrak ściągnie policja. Będzie można sprawdzić, czy ktoś majstrował przy przewodach, zamówić ekspertyzę.<br>- Nic nie wykaże. Ten trup jest cały przerdzewiały. <br><br>Zastanowiłem się.<br>- Fakt. Ale porwania też nie było. Pan Wójcik przewrócił się nieszczęśliwie, nie mógł prowadzić, więc go podwiozłem do pracy. Opla znajdą przy Pałacu Mostowskich. Kluczyki pod dywanikiem. Tak jak mnie prosił właściciel. <br>- Czyli jak mówiłem: mamy remis. Więc po co
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego