dziećmi chorymi, głęboko upośledzonymi, więc wiem coś o tym. <br>Nie potrafię ich jednak niczym usprawiedliwić, a nawet więcej, manifestowanej przez nie postawy po prostu nie rozumiem. Nawet się już zastanawiam czy takie sztywne, pełne dystansu zachowanie nie jest w jakimś sensie maską, rodzajem obronnego pancerza pozwalającego przy permanentnej konfrontacji z ekstremą pozostawać sobą, by móc robić swoje. Wykonywać pracę, która bezspornie jest bardzo ważna i potrzebna, co do tego nie ma dwóch zdań. Tylko po co tyle tej niechęci, bezwzględności? Czym wytłumaczyć brak zrozumienia, złą wolę lub ewidentną i bardzo niechlubną w tych warunkach złośliwość? Bo bywa i tak. <br>Za to