Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 27
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
domu aż pod Lubin, wrócił w połowie lat 70. - Tam czułem się jak złodziej, nie na swoim. Tu wróciłem na swoje, ale już wśród obcych. Tak sobie dzisiaj myślę, że te zaznane krzywdy są nie do wybaczenia.
Młody Władysław Kaniuk, prawosławny ksiądz z Hańczowej, mówi, że do niedawna była to ekumeniczna wieś. - Proszę sobie wyobrazić wioskę, gdzie żyją wyznawcy siedmiu religii: katolicy, prawosławni, grekokatolicy, świadkowie Jehowy, baptyści, zielonoświątkowcy i jeszcze trzy stare kobiety, siostry, które wróciły z wygnania w ZSRR, siedzą w domu i modlą się do swojego Boga, w którego uwierzyły gdzieś na Wschodzie.
Ale ostatnio w Hańczowej prysła zgoda
domu aż pod Lubin, wrócił w połowie lat 70. - Tam czułem się jak złodziej, nie na swoim. Tu wróciłem na swoje, ale już wśród obcych. Tak sobie dzisiaj myślę, że te zaznane krzywdy są nie do wybaczenia.<br>Młody Władysław Kaniuk, prawosławny ksiądz z Hańczowej, mówi, że do niedawna była to ekumeniczna wieś. - Proszę sobie wyobrazić wioskę, gdzie żyją wyznawcy siedmiu religii: katolicy, prawosławni, grekokatolicy, świadkowie Jehowy, baptyści, zielonoświątkowcy i jeszcze trzy stare kobiety, siostry, które wróciły z wygnania w ZSRR, siedzą w domu i modlą się do swojego Boga, w którego uwierzyły gdzieś na Wschodzie.<br>Ale ostatnio w Hańczowej prysła zgoda
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego