jeden z nich perorował. Odwrócony trochę tyłem - nie widział mnie - oczywiście Adaś. "Dzień dobry" - rzuciłem w nich jak kamieniem, żeby nie przedarło się nic z zalęknienia i nieśmiałości - huknęło im nad głową, że poderwali się jak przestraszeni kochankowie. Spodziewałem się tej reakcji - wstał jak uczeń wywołany przez nauczyciela, połknął wszelką emocjonalną reakcję, jeśli już, to raczej jakby był niezadowolony. Źle widać trafiłem, że wlazłem tu właśnie na obiad. Powiedział, że gotów jest natychmiast przerwać posiłek. "Dlaczego, zjedz sobie spokojnie, poczekam". Powiedział coś o jakimś stojącym w korytarzu fotelu. Foteli w korytarzu było kilka, każdy innej maści i kształtu, więc nie wiedziałem