o dziewiętnastej wyjechałem, celem pogłębienia studiów, do Scheveningen. W tym czasie deszcz ustał. Zwały chmur na całym zachodzie. Kąpielisko, kabiny, kasyno oślepiająco białe teraz, pokrywał nalot fioletu. Tuż przed dwudziestą wszystko się zmieniło - rozpoczął się oszałamiający festiwal pary wodnej, trudne do opisania metamorfozy, formy, kolory, bo nawet słońce wieczoru przysłało frywolne różowości, operetkowe złoto.<br> Widowisko się skończyło. Niebo było czyste. Ustał wiatr. Zapaliły się i zgasły dalekie światła - i nagle, bez zapowiedzi, podmuchu, przeczucia, ukazała się wielka chmura o barwie popiołu - chmura o kształcie rozszarpanego boga.<br><br><au>Zbigniew HERBERT</></><br><br><page nr=20><br><br><tit>Krótka spowiedź egzorcysty</><br><br><intro>Lew Szestow: "Albo doświadczenia wewnętrzne, nawet najprostsze, tak są święte