Zapewne robił to dobrze, skoro już po czterech latach znalazł się gabinecie ministra spraw wewnętrznych. Przyznaje, że był to szybki awans, choć stopień miał niezbyt wysoki - podporucznik. Zajmował się, jako ministerialny urzędnik, kontaktami z Sejmem i rządem.<br><br>Ta zmiana charakteru pracy jest dziś przedmiotem wielu nieporozumień. Krzysztof Kozłowski mówił - Weryfikacja funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa powinna była Anklewicza automatycznie ściąć. Przyjąłem bowiem następującą zasadę - nie są nam potrzebne departamenty: III do walki z inteligencją, IV do walki z Kościołem, V zajmujący się sprawami gospodarczymi, a faktycznie "Solidarnością" w zakładach pracy, i VI rolniczy, roztaczający opiekę nad niepokornymi chłopami. To był bowiem trzon, samo